Ernest Wilimowski to jeden z dwóch, obok Gerarda Cieślika, najczęściej wymienianych zawodników, którzy zyskali miano legend Ruchu Chorzów. I nic w tym dziwnego. Popularny “Ezi” wyprzedzał swoje czasy kulturą gry, fenomenalnym dryblingiem i znakomitą skutecznością strzelecką. Do dziś pozostaje rekordzistą w liczbie strzelonych bramek w jednym spotkaniu na najwyższym poziomie rozgrywkowym w polskiej piłce. 21 maja 1939 roku w Chorzowie podczas meczu ligowego z Union-Touring Łódź (12:1) Wilimowski strzelił 10 bramek! Z Ruchem Wielkie Hajduki, czyli dzisiejszym Ruchem Chorzów, czterokrotnie zdobył trofeum mistrza Polski (1934, 1935, 1936, 1938). Tyle samo razy sięgał po koronę króla strzelców.
Piłkarz ten brylował także w reprezentacji Polski. Przez 56 lat był rekordzistą pod względem liczby zdobytych goli w jednym meczu na mistrzostwach świata. Choć biało-czerwoni przegrali wtedy 5:6 z Brazylią, Ezi aż cztery razy pakował piłkę do siatki Canarinhos.
Urodzony 23 czerwca 1916 w Katowicach jako Ernst Otto Pradella, był, jak też sam siebie nazywał, Górnoślązakiem. Najlepszy polski piłkarz 20-lecia międzywojennego, po wybuchu II wojny światowej wyjechał do Saksonii i reprezentował barwy III Rzeszy. Nigdy już nie powrócił do Polski, gdzie przez wielu traktowany był jako zdrajca. Myślę, że wiele osób znających historię tej części Śląska, jest w stanie zrozumieć decyzję piłkarza.
W niemieckiej reprezentacji wystąpił m. in. w wygranym meczu przeciwko ekipie Rumunii (7:0) i był wtedy autorem jednej z bramek. Spotkanie to było największym sportowym wydarzeniem rozgrywanym na Śląsku podczas II wojny światowej. Na stadionie w Bytomiu zasiadło wtedy 55 000 widzów.
Wilimowski kontynuował karierę klubową podczas, a także i po wojnie. Grał m. in. w PSV Chemnitz, TSV 1860 Monachium (z którym zdobył Puchar Niemiec i został królem strzelców tych rozgrywek) czy VfB Stuttgart.
Osiadł w Karlsruhe, gdzie pracował jako urzędnik. Zmarł 30 sierpnia 1997 r. tamże. Na jego pogrzebie nie zjawiła się delegacja PZPN. Według niektórych źródeł, Ernest Wilimowski został uśmiercony przez polską prasę już w latach 50.
Niepokojące perspektywy: czy grób piłkarza przestanie istnieć?
O grobie Ernesta Wilimowskiego, który znajduje się we wspomnianym Karlsruhe nie zapomnieli sympatycy Ruchu Chorzów. Ten dzięki ich działaniom wyróżnia się on na tle innych i nie sposób nie dostrzec jego wyjątkowości. Niestety, dotarła do nas informacja, że władze cmentarza “postanowiły przeznaczyć ten fragment nekropolii na inne cele”. Jakie to dokładnie cele, tego nie wiemy. Wiemy jednak, że wiąże się to z usunięciem grobu wybitnego piłkarza.
Ratunkiem dla przetrwania mogiły jest jej przeniesienie. Mowa tu jednak o kosztach sięgających ponad 20 000 euro. Na to składa się organizacja obchodów na cmentarzu, koszty ekshumacji oraz wykup nowego miejsca wraz z przygotowaniem pomnika.
Na ten moment niemiecki fan club Ruchu Chorzów nie jest w stanie samodzielnie udźwignąć takiej inwestycji. Poproszono wszystkich miłośników Niebieskich o wsparcie inicjatywy, chociaż niewielką kwotą.
“Kibice Fan Club Deutschland wraz z grupą Historyczną postanowili wybrać nowe miejsce (Honorowe), adekwatne do wielkości jednego z najwybitniejszych piłkarzy przedwojennej piłki oraz legendy polskiej, śląskiej oraz niemieckiej piłki nożnej. Liczymy na wasze wsparcie” - zaapelowano na stronie zrzutka.pl.
Napisz komentarz
Komentarze