Czwartek, godzina 16., plac naprzeciw Szkoły Podstawowej nr 21 im. Gerarda Cieślika w Chorzowie. Z kociołka paruje gorąca zupa, wokół podstawione są ławki i stoły. Na miejscu jest około pięćdziesięciu potrzebujących. To przede wszystkim ludzie w kryzysie bezdomności, ale także ubodzy mieszkańcy z różnymi problemami. Mogą liczyć na pożywny posiłek, towarzystwo i coś jeszcze.
Chorzowskie gastro podaje rękę
- Powstała pewna więź, ci ludzie nam ufają. Dzięki temu możemy wspierać ich nie tylko jedzeniem - mówi Jolanta Keler, organizatorka akcji.
Inicjatywa powstała na wzór podobnych, jakie organizowane są w okolicznych miastach. Początkowo była to tylko bułka i herbata. Teraz już co tydzień, w umówionym miejscu zjawia się doraźna pomoc. Gotowe dania przekazują zaprzyjaźnione restauracje: m. in. Łania, Prosię Bardzo, Kulturalna Bistro, Chciałbym z Tobą kulać kluski śląskie. Poza ciepłym obiadem są kanapki, jogurty i napoje.
- Wszyscy (restauratorzy, red.) sami się zgłosili , można powiedzieć, że pocztą pantoflową. Jesteśmy bardzo wdzięczni - przyznaje pani Jola.
Nie tylko posiłek
Konflikt rodzinny, ubóstwo, uzależnienia, problemy z dostosowaniem się do norm społecznych - przyczyn bezdomności jest wiele. Są także instrumenty do tego, aby z takiego kryzysu się wydostać. Nie wszystkie działają idealnie. Poświęcenie i pomoc od ludzi dobrej woli, to często jedyna szansa dla tych, którzy z różnych powodów gorzej radzą sobie z życiem.
- Zaczynałam od zbierania korków, a dzisiaj jestem w tym miejscu. Motywuje mnie klimat wspólnego działania, pomagania na różnych płaszczyznach - wskazuje Jolanta Keler.
Dodaje, że doraźne środki to ważny element, ale na problem należy spojrzeć szerzej. Czwartkowi goście dobrze ją znają, darzą zaufaniem. Opowiadają, jak zdarzało im się odbić od drzwi różnych instytucji. "Więcej tam nie pójdę" - pada komentarz. Wiedzą, że tu nikt się od nich nie odwróci. Wolontariusze gdy trzeba doradzą, pomogą wypełnić pismo, poprowadzą za rękę.
Czasem trzeba założyć drobny opatrunek, następnym razem wskazać odpowiednią drogę. W wielu przypadkach po prostu porozmawiać, pokazać, że świat o nich nie zapomniał.
Na szerszą skalę
Działania pani Jolanty, którą wspiera mąż Bogdan, nie mają jeszcze oficjalnego szyldu. Niebawem jednak to się zmieni. Państwo Kelerowie czekają na dopięcie formalności. Niebawem ma zostać powołany do życia nowy podmiot: Wasza Chorzowianka Jolanty i Bogdana Keler. Przygotowania do tego trwały około dwóch lat. W tym czasie inicjatyw pomocowych było całe mnóstwo.
Jest około 16.30. Uczestnicy pomagają w uporządkowaniu ławek, składają stoły, wyrzucają śmieci. Kto ma więcej siły zanosi fanty do samochodu.
- Dziękujemy pani Jolu, do widzenia! Do widzenia panu! - rzucają na pożegnanie.
Napisz komentarz
Komentarze