Koniec karnawału oznacza celebrowanie tłustego czwartku, nie oszukujmy się, jednego z ulubionych zwyczajów Polaków. Tego dnia, według wierzeń ludowych, jedzenie pączków miało zapewnić nam dobrobyt.
Orzeszek na szczęście
Geneza tłustego czwartku sięga, jakżeby inaczej, czasów pogaństwa. Świętując pożegnanie zimy i nadejście wiosny, objadano się wtedy tłustymi potrawami i zagryzano je wypiekami z ciasta chlebowego. Aby było jeszcze smaczniej (?), tamtejsze pączki nadziewane były słoniną. Palce lizać!
Słodka wersja ciasta drożdżowego z nadzieniem zadomowiła się w Polsce w XVI wieku. Wtedy ukrywano w niektórych z nich orzeszki lub migdały, a znalezienie takiego egzemplarza zwiastowało pomyślność i dostatek.
Jeden pączek ma ok. 300 kalorii, choć zdarzają się i bogatsze wersje, co w głównej mierze zależy od jego dodatków. Można powiedzieć, że w tej kwestii ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia. Warto jednak zachować umiar. Spalenie takiego ładunku to szacunkowo 40 minut umiarkowanej aktywności, np. spaceru. Mowa oczywiście o jednej sztuce. Podobno są tacy, co zatrzymują się na tej ilości.
Dziękuję, postoję
Pączkowe szaleństwo bez wątpienia będzie towarzyszyło nam przez cały czwartek. Nie da się ukryć, że pokusy będą na nas czyhały na każdym kroku. Trudno będzie przejść obok nich obojętnie.
Dla tych osób, które nie chcą tego dnia przesadzić, przygotowaliśmy kilka gotowych odpowiedzi z cyklu “jak odmówić pączka”:
Dziękuję, zjadłem już cztery (nie działa o 8 rano).
Jestem uczulony/na na: różę/kakao/migdały (wybrać właściwe).
Nie rozumiem po polsku (nie działa wśród osób które znamy).
Po pączkach mam gazy (działa w pracy biurowej).
Jestem weganinem.
Jestem na diecie (raczej nie działa).
Można także po prostu wziąć nogi za pas lub, jeśli mamy taką możliwość, skorzystać w czwartek z opcji pracy zdalnej. Wychodzimy jednak z założenia, że jeden pączek jeszcze nikomu nie zaszkodził, a nie dotarły też do nas doniesienia, aby miały zaszkodzić dwa.
Napisz komentarz
Komentarze